niedziela, 15 maja 2016


Tak patrząc na wiatr, ba, tym wiatrem będąc, najbardziej odczuwam upływanie. Zanikanie. Zmianę. Każdy podmuch wymiata stąd TEN moment. Nie do powtórzenia. Nie do nadrobienia. Tym bardziej nie do przeinaczenia. Jedyny. 
Czasami trudno go schwytać, ten moment, choć na moment. Hyc, hyc i już go nie ma. Jest następny. Inny. A wiatr dmie dalej. Podmuch za podmuchem. Kojący oddech Wszechświata. 
Jak nie przegapić niewidocznego?
Jak pozostać czujnym w zwyczajności, powtarzalności, rutynie nawet?
Jak pamiętać o eteryczności chwili w każdej chwili ,TEJ również, szczególnie gdy wiatru brak? ...
Jak nie uzwyczajniać niezwykłości wokół, w smaku, dotyku, w  obrazie?
Jak nie dzielić na dobre i złe, tylko brać, jakie jest i żyć tym właśnie?
Jak nie uciekać do wczoraj i nie wędrować do jutra,  być w teraz?
...
Chyba po prostu pozwolić życiu żyć. I pozwolić sobie w tym życiu być. Sobą oczywiście. 
Banał? A niechże to i banał jest, ale jakiż niebanalny wobec nieoczywistego życia. 
Więc (!) dotykać nowego i nowym się stawać.
Próbować. Kreować. Smakować. Szukać. Mylić się, a jakże, nie teraz, to kiedy?
Koronkować każdą chwilę - precyzją, szczegółem, uważnością, finezją, subtelnością, łagodnością, nieokiełznaną ciekawością momentu wow,  nieoswojoną dociekliwością momentu acha.... 
Koronkowe życie...
I mój moment wow, przy kawie ... 

Do spotkanie już w zupełnie innej przestrzeni. 
Ścisk.