poniedziałek, 14 września 2015


Jestem. 
Nareszcie u siebie. 
Wróciłam. 
Chociaż głowa jeszcze "nie moja", w karku wciąż łupie, a przed oczami szlaczków ciąg... Czyli stan fizyczny bez zmian. A jednak wróciłam.
Nie, nie z dalekiej podróży. A może właśnie tak? Takie w każdym razie odnoszę wrażenie, że wróciłam z daleka. 
Do siebie.
Do przestrzeni, którą udało mi się wykreować. Krok po kroku. Mały krok, po małym kroku. Dzień po dniu. Tydzień po tygodniu. Miesiąc po miesiącu. 
Wybaczenie. Wdzięczność. Cisza. Stwarzanie. Uważność. Bycie w teraz.
Powstało, ba, wciąż powstaje to piękne miejsce. Nie lokalnie, a mentalnie. Wszędzie mogę w nim być. Taka to magiczna przestrzeń....
Ale jakoś dni temu kilka mnie wylogowało. Nagle. Klik. Klik. Coś się zacięło? Zamknęło? Myślałam nawet, że umarło. Na zawsze. 
Niby nic na zewnątrz się nie zmieniło, ale pociemniało. Posmutniało. Zbezsensowniało. Odradośniło się.  Zahuczało i zawyło. I huczało jakiś czas. I wyło. Straszyło. Smęciło. A potem smęciło i straszyło. Ryczało. I panikowało: koniec tego pięknego? Przeze mnie stworzonego?
Nie koniec. Jak bardzo jestem wdzięczna, że nie koniec.
Bo dziś jest wszystko inaczej. Chociaż na zewnątrz nic się nie zmieniło. Znów pięknie. Trochę tkliwie, co bardzo lubię. 
Znowu się uspokoiło. To, co krzyczało. Tłukło się. Obijało od środka.
Znowu się rozjaśniło. To, co wpakowało mnie w jakąś stęchłą, czarną otchłań. 
Znowu zaśpiewało. To, co chrapało i fałszowało. Notabene nie moją melodię. I to jeszcze wysoko ponad dopuszczalną granicę decybeli, mentalnych. 
Znowu uśmiechnęło się. To, co popłakiwało cichutko. A czasami ryczało. Tyle łez....
Znowu wyklarowało się. To wszystko wokół, co rozmyte było. Bez kolorów. Bez formy. Bez zapachu.  
Znowu zaufało. To, co drżało ze strachu. Aż bolało. W oceanie wątpliwości i zakwestionowanych odpowiedzi, na pytania z pytajnikami większymi niż słoń....
To ta przestrzeń, w której absolutnie wszystko ma rytm mojej piosenki. Ma moje a nie cudze buty. Kroczy moją drogą. Tańczy mój taniec. Wszystko w idealnej jedności. W najdoskonalszym dla mnie tempie. W najlepszym dla mnie czasie. 
Nie wiem, co mnie z niej wyautowało. Nie wiem dlaczego i z jakiego powodu. Nie wiem, co było tego celem. Narazie. Ale wiem, że chcę tu być. Tylko tu. I koniec.

Dziękuję. I ściskam Cię, G.

Do spotkania w kolejnej przestrzeni.
Ścisk.