środa, 22 lipca 2015


Wszystko zaczęło się u mnie od ciszy, świadome bycie w tu i teraz. Świadomy oddech. Świadoma radość. Świadomy smutek, żal, rozpacz. Świadome zmiany. A pomiędzy tym pewnie jeszcze wiele nieświadomej nieświadomości. Nie wszystko na jeden chełst. Powoli. Najpierw cisza. 
Zaczęłam więc praktykować ciszenie.
Początek był dziwny, ba, śmieszny, sztuczny nawet, bo normą był przecież hałas, i to jeszcze mało słyszalny. Bo robił za tło. Telewizorek, radyjko z samego rana,  paplanie godzinami przez telefon, muzyczka, portale społecznościowe "co komu, kto i kiedy",  budowanie monumentów myślowych, nie tylko 8h, lecz niemal zawsze po godzinach, za darmo, z chęcią. Non stop to tło. Niezauważalne, a jednak dające poczucie bezpieczeństwa, oczywiście, że pozornego, teraz to czuję. Forteca przed sobą samym. Bo przecież w takiej ciszy to można usłyszeć, że ho ho. Bo w takiej ciszy można usłyszeć, czego nie chcę, co boli, przed czym mam lęk, z kim nie chcę spędzać mojego czasu, co pragnę robić, nawet jeśli jest to najdziwniejsza z dziwnych rzeczy.  Można usłyszeć o zakłamaniu sporej części siebie i wszystkiego w okół. O własnym tchórzostwie, braku zaufania i wiary we własną moc.  O tym, że w ogóle ma się moc. Że się jest mocarnym, a nie marnym...
I usłyszałam tę moją najcichszą ja, przychodzi do mnie w ciszy.  Chciałabym częściej, ale na ten moment zadowalam się i tymi razami. 
Podpowiada. Uspokaja. Wierzy. Ufa. Słucha. Pyta. Utula, jak trzeba. Zachęca i trzyma kciuki.  Jest. 
Wiem, że każdy ją ma. Jakkolwiek by jej nie nazwać, zresztą po co to robić gremialnie. Kto ją w ciszy usłyszy, wie, że to To. :)
Kocham ciszę. Już nie muszę limitować hałasu na zewnątrz, zwyczajnie go nie chcę. A ten, na który i tak nie mam wpływu, nie przeszkadza mi już w moim ciszeniu. Bo tam stwarza się wówczas przestrzeń na inne kwestie. I nie ma miejsca na hałas. Rodzą się pomysły. Feniksuje się coraz to inne moje ja, niby wiele ich a są jednym, i są również poza ciałem....
Wiem, że to nie koniec odkryć, a może raczej nie koniec odnajdywania wreszcie tego, co jest w nas zawsze? I zawsze było, i będzie? .... 
Tam mnie pcha. W tę stronę. Niekoniecznie wiem dlaczego, ale czuję, najbardziej właśnie w ciszy, że to jest moja droga. Do siebie.
W ciszeniu moc. Polecam. 
Do spotkania w kolejnej przestrzeni.
Ścisk.