poniedziałek, 29 czerwca 2015


Wdzięczność. 
Dźwięczność.
Jestem wdzięczna. 
Jestem dźwięczna. 
Ale początek mojej relacji z wdzięcznością nie tylko dźwięczny nie był, lecz toporny raczej.... 
Kilkanaście miesięcy temu i moje  ucho, i moje  oko wyłapywały wszędzie  to słowo na "W". Książka, filmik z youtube, audycja ....... Wyskakiwało nawet z przysłowiowej lodówki. 
"Podziękuj, za to co masz" - pojawiało się jak grzyby po deszczu, bez deszczu ...
Przypadek?  - Nie, bo w moim życiu przypadków już nie ma, to akurat wiem.
Łaziło więc za mną to "podziękuj" i łaziło. 
Pytałam je: " A po co? a na co? A za co?" Właściwie to nie pamiętam, żeby mi tak jakoś konkretnie odpowiedziało, ale łaziło dalej. Nie, nie wkurzało, że łaziło, raczej dziwiło, po co łazi... Ale i intrygowało, coraz częściej zastanawiało, aż bąknęłam: A co mi tam, podziękuję. I zaczęłam dziękować. Regularnie. Każdego dnia. Zaczęłam od 3 rzeczy. Samą mnie to czasem dziwiło, cóż ja to robię - ja - Dziwadełko, ale zapisywałam skrupulatnie w notesie, te wszystkie moje wdzięczności... O zaprzestaniu mowy nie było. Bo coś tam, może moja najcichsza ja ;) od środka szeptała wciąż i wciąż to słowo na "W".
Obecnie praktykowanie wdzięczności jest dla przyjemną codziennością, bez przypominacza,  po prostu - dziękuję. Czasem zapisuję, czasami tylko myślą puszczam w świat,  po całym dniu, tuż przed snem, czasami za kilka rzeczy na raz, lecz coraz częściej swoista potrzeba podziękowania przychodzi do mnie cichaczem, natychmiast po tym, za co jestem wdzięczna, a może nawet już w trakcie... I są to coraz mniejsze, percepcją intelektu może nawet błahe rzeczy, bez jakiegokolwiek znaczenia, takie małe nic, co to ich  ani nie widać ani nie słychać, ale są, jak powietrze ;)  .....
Teraz już wiem, co miało mi dać to doświadczenie i co wciąż przynosi do mojego życia, a mianowicie samo zauważanie Tego życia  przez docenianie jego najdrobniejszych detaliczków, co zaś daje poczucie bycia w teraz, bycia obecnym, świadomym....  Bo wdzięczność umieszcza nas w czuwającej przestrzeni życia (czytaj: bez autupilota), w tej do której wielu trafia, po tym jak "dupnie", niestety...
Nie do końca oswoiłam jeszcze temat wdzięczności za to,  co nasz umysł postrzega jako negatywne, trudne, ciężkie,  ale nie spędza mi to snu z powiek, bo ufam, że i to we właściwym, najlepszym dla mnie momencie do mnie zwyczajnie przyjdzie. Przecież wciąż jestem w drodze .... 
 ..................................................................................................................................................................
Jestem wdzięczna za to, że jestem,  że mogę żyć w spokojnym  kraju,  za miejsce, w którym mieszkam, za poczucie bezpieczeństwa, wolności.
Dziękuję, że mogłam dziś wstać o 5, z energią, bez jakiegokolwiek bólu, z zapałem do działania, po przespanej w ciepłym łóżku nocy, że mogłam poczytać w ciszy, usłyszeć ptasie trele za oknem, pomedytować przy plewieniu ogródka. I za pole maków w oddali. I za miłość.  I za jeszcze wiele, wiele innych wspaniałości, przez które "przepadam" każdego dnia...
I za Twoją uwagę również dziękuję. :)

Do spotkania w kolejnej przestrzeni.
Ścisk.